Co robiła w tym brudnym, paskudnym, okropnym i zarośniętym miejscu... sama nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Może dlatego, że brat nie raz powtarzał jej, że powinna dać szansę naturze, bo to zdrowe, bo całe życie w wielkim mieście to przesada, że trzeba dać szansę naturze...
Dodatkowo ładna pogoda skusiła ją by zapuścić się w gęstwiny. Niestety, o ile w mieście drogę mogła znaleźć bez trudu, to o tyle w lesie pozbawionym oznaczeń, drogowskazów, nazw ulic i równej, widocznej ścieżki Artis zaraz zaczęła się gubić. A im bardziej chciała się odgubić, tym gorzej to się kończyło. Co gorsza jej ulubione jeansy ubrudziły się gdy potknęła się o jakiś korzeń. Brzydko mówiąc, próbowała się doprowadzić do porządku. Coraz tęskniej było jej do cywilizacji, komputera i ciepła, bo oczywiście, zaczęło się robić zimno, a ona jak zwykle nie wzięła żadnej kurtki. Brzydko zaklęła, rozmasowując ramiona i szczękając zębami.
Nagle usłyszała kroki... i wyobraźnia zaczęła jej pracować równie mocno. Niemniej, nie dała się zastraszyć. Może była to pełna robali, pajęczyn, brudu miejsce, ale też każdy konar może posłużyć za broń. Właśnie dlatego chwyciła za jeden stary i spróchniały... ale zaraz go puściła z piskiem, gdy zauważyła robale wypełzające z wnętrza, więc wrzasnęła puszczając ją. Zaczęła machać z obrzydzeniem rękami pisząc co mogło wyglądać komicznie. Wzdrygnęła się i poczuła wstyd za swoje zachowanie. Niemniej, była twardą babą. I nie zamierzała się poddać brudnej matce naturze. Ruszyła w stronę odgłosu i stanęła oko w oko z nauczycielką.
- Pani Aofie? Co pani tu robi?- zdziwiła się wpatrując w nią z otwartymi szeroko oczyma.