O dziwo było dziś dość spokojnie, zero urwanych łbów, żadnych załamań psychicznych ani prób zamordowania niewinnych istot... To już była połowa sukcesu, szczególnie, że Oleksij zupełnie sam musiał zajmować się problemami uczniów. Maksia póki co ani nie było widać, ani słychać... Z tego, co wiedział Ukrainiec, ten miał się pojawić dopiero w październiku ze względu na jakieś problemy rodzinne. Zwykle to on był odpowiedzialny za praktycznie wszystko, co działo się w gabinecie, a teraz... Teraz wszystko było w rękach nieszczęsnego Ukraińca. Nie było co robić, ale on i tak w dalszym ciągu stresował się chyba jak nigdy. Nie budził takiego respektu, jak jego białoruski współpracownik. Odnosił wrażenie, że było to spowodowane jego miękkim sercem, albo ciapowatością. Ale ważne, że się chłopak starał! Tak, to było najważniejsze. Uśmiechnął się nieobecnie i rozsiadł wygodnie w fotelu, za biurkiem. Obrócił się w stronę okna, obserwując padający na zewnątrz deszcz i jakby od razu zrobił się spokojniejszy. Jakoś da sobie radę. Byleby doczekać się powrotu Maksia.